Komentarze: 2
Było ze mną źle, a nawet bardzo źle, ale już chyba do tego przywykłam. Nie mam na nic ochoty... Wczoraj, jak słuchałam Evanescence, wróciły do mnie wszystkie wspomnienia z zeszłego roku, i to tak wyraźnie, że odczułam to, jakby miały miejsce niedawno. To było jak jakiś obłęd... Zastanawiam się, czy można raz w życiu zaznać szczęścia, a potem już nigdy nie mieć z nim do czynienia. Czy jest możliwe, żeby zakosztować miłośći, a potem bólu,który wszystko niszczy i zostawia tylko bliznę w sercu, i nigdy więcej nie pokochać? Od jakiegoś czasu wydaje mi się to całkiem sensowne. Niesprawiedliwe.Ale kto powiedział,że życie jest sprawiedliwe? Nie mam na nic siły, na nic ochoty... Przeraża mnie to, ale mam wrażenie,że nie mam żadnego celu ani żadnych marzeń,że jestem pozbawiona uczuć,że On zabrał mi je wszystkie i nie zostawił nic. Zranił mnie tak bardzo,że aż się sama sobie dziwię,że jeszcze wyrabiam psychicznie.Może to kwestia czasu,może ból już nie jest taki silny i udaje mi się o Nim zapomnieć,ale wciąż jest. On zranił mnie, ja z kolei zraniłam kogoś innego. Myślałam,że jak się pozbędę uczuć,to będzie mi łatwiej,ale nie jestem pewna,czy chciałabym żyć ze świadomością,że już nigdy nie zaznam szczęścia i miłośći,o ile coś takiego w ogóle istnieje,bo przestaję wierzyć,że uczucia mogą dać człowiekowi radość na dłuższą metę.Dają na chwilę; potem przynoszą tylko ból i rozczarowanie...A ja nie wiem,czy będę w stanie znieść kolejny raz cierpienia...